niedziela, 29 lipca 2012

Dzień turecki


Wczoraj po południu mieliśmy wizytę w hamamie. Hamam to łaźnia turecka, przypominająca nieco saunę. Jeśli ktoś lubi ciepełko i oddech wielkiego, starego, spoconego Turka na karku to jest to rozrywka w sam raz dla niego ;) A tak zupełnie na poważnie to bardzo mi się podobało. Oprócz przebywania w gorącym pomieszczeniu z obowiązkowym polewaniem się zimną wodą, w cenie jest kilka innych atrakcji, takich jak mycie specjalną gąbką i masaż. Dodatkowo jest to wydarzenie socjalne - jak w starożytnych łaźniach rzymskich chodzi się tam nie tylko po to, żeby się umyć, ale także żeby pogadać. Bardzo fajny, relaksujący sposób na spędzanie czasu - wyszedłem kilka lat młodszy (mówię jakbym miał z 80 lat ^^) i dużo świeższy :) Zdecydowanie polecam!

Wieczorem dla kontrastu była tragedia pod nazwą 'wieczór turecki'. Miało być tradycyjne jedzenie (wiele różnych rodzajów), alkohole, taniec brzucha, tradycyjna muzyka i takie tam bajery. Wszystko bez ograniczeń za zryczałtowaną kwotę 'zaledwie' 55 lir ;] Wieczór okazał się jednak jedną wielką klapą zupełnie nie wartą wydanych nań pieniędzy - jedzenie było słabe (i limitowane), słynna turecka wódka raki okazała się być syfem, tańca brzucha nie było wcale, a bar zamknięto o 1.00... Najgorzej dotychczas wydane przeze mnie pieniądze w Turcji. Potem byliśmy jeszcze w klubie (najlepszym, jaki dotychczas odwiedziłem w Turcji, co wcale nie znaczy, że bardzo dobrym - kluby tutaj są strasznie słabe w porównaniu z polskimi: wszędzie ten sam wystrój, ta sama muzyka, ścisk i prawie sami faceci; ten różnił się tym, że muzyka była lepsza) i nad ranem wróciłem do akademika.

Dzisiaj po południu (jak już odespaliśmy wczorajszy wieczór) wybraliśmy się pozwiedzać troszkę. Za swój cel obraliśmy Cysternę Bazyliki (na zdjęciu). Jest to bardzo imponująca podziemna budowla z VI w., która kiedyś służyła jako zbiornik wody. Dzisiaj nie pełni już swej funkcji, ale wizyta w podziemnej hali ze stropem wspartym na kilkuset kolumnach robi naprawdę oszałamiające wrażenie. Wszystko jest wspaniale oświetlone, a warstwa wody na dnie dodatkowo potęguje wrażenie refleksami. Co ciekawe w wodzie tej pływają ryby (i to właśnie one spowodowały ponowne odkrycie tego zbiornika; jest to jednak długa historia i nie będę jej przytaczał tutaj - wygooglajcie sobie ;)).

Po wizycie w Cysternie oddzieliłem się od naszej grupki i poszedłem na spacer na Sultanahmet. Napstrykałem masę zdjęć Hagia Sofia i Błękitnego Meczetu, ale nie będę się o tych budynkach rozpisywał. Zrobię to,  gdy uda mi się wejść do środka ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz