niedziela, 19 sierpnia 2012
Tańczący derwisze
Zaczął się dzisiaj Ramadan Bajram i wszystko praktycznie jest pozamykane. Żeby nie siedzieć cały dzień w czterech ścnaianach, postanowiłem wybrać się po południu na spacer na Taksim w nadziei, że jednak nie wszystko ;) W końcu Taksim nigdy nie śpi... No i oczywiście się nie zawiodłem - święto świętem, ale turystów ktoś skubać przecież musi ^^
Po zjedzeniu obiadu w postaci kebabu (a jakże by inaczej!) uznałem, że zejdę w stronę Mostu Galata, bo są tam dwa bardzo ładne meczety, którym chciałem zrobić zdjęcia. Po drodze w oczy rzuciła mi się kartka z ogłoszeniem o pokazie tańczących derwiszy. Od dawna planowałem się na takowy pokaz wybrać, a jako że i tak nie miałem co robić, a do początku została zaledwie godzina to nie namyślałem się długo i kupiłem bilet. Nie wiadomo kiedy(i czy w ogóle) miałbym ku temu kolejną okazję, bo pokazy odbywają się tylko raz dziennie, a ilość miejsc jest ograniczona do około 50-60 na oko.
Pokaz semy odbywa się w okrągłej sali (właściwie sala jako taka okrągła nie jest, ale na środku jest wydzielony okrągły 'dancefloor' otoczony za wszystkich stron miejscami dla widzów) klasztornego budynku zwanej tekke (na zdjęciu) i trwa niespełna godzinę. Zaczyna się od smętnej przyśpiewki przy akompaniamencie granej na tradycyjnych instrumentach muzyki. Potem powoli wchodzą derwisze, następuje cały ceremoniał z ukłonami, klękaniem, chodzeniem w kółko, etc. Niezbyt to ciekawa część (poza muzyką), ale nie wolno zapominać, że jest to modlitwa przez taniec i każdy ruch/gest/słowo ma znaczenie. Następnie muzyka przyspiesza, a tancerze zaczynają swój słynny taniec. Podobno potrafią oni robić nawet do 62 obrotów na minutę, a długie szaty bardzo fajnie się układają podczas wirowania. Co kilka minut następuje przerwa, kiedy to derwisze zatrzymują się, robią znowu kilka ukłonów, spacerują, po czym ruszają znowu w ruch wirowy. Niestety za późno mnie zaciekawiło czy zawsze obracają się w tą samą stronę więc nie mogę wam tego powiedzieć na 100% (gdy o tym pomyślałem trwało już ostatnie 'wirowanie' więc nie miałem z czym porównać), ale wydaje mi się, że tak.
Na szczęście podczas pokazu można było robić zdjęcia. Na nieszczęście (było dość podłe oświetlenie) tylko bez lampy błyskowej. No ale coś udało mi się wybrać, żeby wrzucić na bloga więc ostatecznie nie było tak źle (aczkolwiek troszkę czasu mi zajęło znalezienie odpowiednich ustawień)... ;) Udało mi się także nakręcić krótki filmik (na nielegalu, bo filmowanie też było zabronione ;]), ale waży on prawie 250 MB więc nawet nie usiłowałem go tutaj wrzucać ;)
Aha - i na koniec jeszcze mała statatystyka: dzisiaj mój blog odnotował wizytę numer 1000 :) W związku z tym, chciałbym z tego miejsca podziękować wszystkim za zainteresowanie moimi wypocinami i zachęcić do dalszego śledzenia mojego wirtualnego pamiętniczka.
Dziękuję!
I zachęcam... ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz