niedziela, 19 sierpnia 2012

Kryty Bazar i Bazar Egipski


Podobno nie ma pod słońcem lepszego miejsca na zakupy niż Stambuł. W końcu to tu powstało pierwsze na świecie centrum handlowe (Kryty Bazar, XV w.), które do dzisiaj pełni bardzo ważną rolę. Poza tym Bazar Egipski (zwany też Korzennym), bazar bukinistów, mały ale uroczy bazarek niedaleko Błękitnego Meczetu (którego nazwy nie pamiętam), Istiklal Caddesi (i jej przedłużenie, gdzie królują sklepy z muzyką i instrumentami) na Taksimie, no i wspomniane już w poprzednich postach nowe 'nabytki' Stambułu Kanyon, Cehavir, Istinye Park - istny raj dla zakupoholików ;)

Dzisiaj wreszcie za trzecim podejściem (do trzech razy sztuka w końcu ^^) udało mi się zagłębić w najsłynniejsze handlowe zaułki świata :) Swój spacer zacząłem od wspomnianej uliczki instrumentów muzycznych (gdzie znalazłem sporo ciekawszych rzeczy niż rzeczone muzykalia), skąd niespiesznie zszedłem na Most Galata.

Bazar Egipski położony jest zaraz za mostem przy Nowym Meczecie, który miał z założenia utrzymywać (takie sacrum-profanum ^^). Bazar ten od zawsze był stambulskim centrum handlu przyprawami, stąd obie jego nazwy Korzenny (chyba nie wymaga tłumaczenia :D) i Egipski (bo budynek powstał podobno z podatków nałożonych na importowane z Egiptu dobra, czyli głównie przyprawy). W sumie pozostał nim do dzisiaj, chociaż teraz oferta wzbogaciła się o najlepszy bodaj w Stambule wybór słodyczy, a ostatnio także o towary wszelakie... Nadal jednak prym wiodą tutaj stoiska z przyprawami, herbatą, suszonymi owocami, które często rozszerzane są o wspomniane słodycze (przykład takiego stoiska na załączonym obrazku ;)). Gdy przekracza się próg bazaru, ma się wrażenie jakby się przekraczało wrota do innego świata. W nozdrza od razu uderza woń zmieszanych chyba wszystkich zapachów świata, która wręcz oszałamia i dopiero po kilku głębszych oddechach, gdy receptory przyzwyczają się do zapachu można ruszyć dalej ;) Same stoiska przywodzą mi na myśl sklep z farbkami, ponieważ składają się z pojemników wypełnionych proszkami we wszystkich kolorach tęczy :D Chociaż mam wrażenie, że w sklepach z farbkami wybór kolorów jest mniejszy :D Równie bajkowo wyglądają wmieszane co jakiś czas stoiska ze wspaniałą ceramiką (gdzie króluje błękit ceramiki z Izniku), ręcznie (a często niestety także po prostu chińsko) wykonane pamiątki i gdzieniegdzie kolorowe tradycyjne stroje i kilimy. Jednym słowem: wow!

Niespełna kilkanaście minut spacerkiem (wliczając w to błądzenie :D) od Bazaru Egipskiego znajduje się Kryty Bazar. A to już w ogóle jest królestwo zakupów - na powierzchni ponad 30 hektarów, znajduje się prawie 4000 sklepów, a zatrudnienie znajduje tam ponoć 22000 ludzi (więcej niż niejedno polskie miasto powiatowe ma mieszkańców ^^). W sklepach tych można kupić chyba wszystko, co kiedykolwiek pojawiło się na powierzchni ziemi. Jakby się uparł to pewnie gdzieś na zapleczu kupiłoby się tam nawet i jakiegoś niewolnika :D Dla ułatwienia orientacji Bazar podzielony został na sektory tematyczne, w których zgrupowane są głównie sklepy z konkretnej dziedziny. Największą powierzchnię zajmują chyba sklepy ze złotem i srebrem, chociaż niewiele mniej jest sklepów ze wszelakimi pamiątkami i tekstyliami. Dość znaczące są także obszary okupowane przez sprzedawców dywanów czy skóry, a obrazu dopełniają sklepy z antykami. Te ostatnie ulokowane są najczęściej w najstarszej, a zarazem centralnej części Bazaru (budynek ten zwieńczony jest imponującym sklepieniem z cegły; ogólnie architektura bazaru jest bardzo ciekawa). Tak czy inaczej bez mapy ani rusz (takową można dostać chociażby w jednym z kilku posterunków policji), bo zagłębiając się w uliczki ciężko jest przewidzieć gdzie się wyjdzie ;)

Ogólnie to podczas zakupów na bazarach trzeba bardzo uważać. Ceny są mocno zawyżone, bo sprzedawcy z góry zakładają, że klient będzie się targował, a na Krytym Bazarze (który nota bene żyje w 99% procentach z naiwności turystów, w przeciwieństwie do Bazaru Korzennego, gdzie zakupy robią często także miejscowi) są dodatkowo podwojone albo podane w takiej samej cenie niby takiej samej tylko ze znaczkiem dolara a nie liry (a często i jedno i drugie ^^). Ja dzisiaj niczego nie planowałem kupić, a jedynie chciałem zrobić troszkę zdjęć i rekonesans, żeby kupując pod koniec mojego pobytu tutaj (który potrwa już zaledwie 2 tygodnie :( ) nie biegać jak oparzony tylko wiedzieć gdzie czego szukać :) Mimo to oglądając ręcznie wykonane plansze do tryktraka potrafiłem zbić cenę (nie targując się wcale, a jedynie powtarzając sprzedawcy grzecznie, że dzisiaj po prostu niczego nie zamierzam kupić) z 200 dolarów do 70 lir :D Gdybym faktycznie chciał ją kupić, to po takiej obniżce miałbym pewnie banana na ryju przez resztę dnia (albo do stoiska 50 metrów dalej, gdzie niemal identyczna plansza miała cenę wywoławczą... 70 lir, która po targach pewnie zeszłaby do około 40 ;]) nieświadomy faktu, że i tak przepłaciłem :D Ładny muszą mieć narzut na frajerach, którzy kupują wszystko jak popadnie... Warto zatem twardo negocjować i nie wolno dać się zmanipulować wspaniałymi 'specjalnymi cenami' - lepiej zrobić najpierw rekonesans, a potem wrócić do miejsca, które uważamy za najkorzystniejsze i tam dokonać zakupu (ja sobie takowe zaznaczyłem na planie bazaru albo brałem wizytówki).

Nie ma za to powodu do obaw, że się z jakimś sprzedawcą nie będziemy w stanie porozumieć. W miejscach tłumnie odwiedzanych przez turystów sprzedawcy są prawdziwymi poliglotami - język angielski w biznesie mają opanowany do perfekcji, a często znają też inne języki (jeden ze sprzedawców na Bazarze Egipskim, po mojej odpowiedzi na standardowe 'where are you from?' powiedział nawet 'dzień dobry' i zaczął mi po polsku wymieniać swój asortyment :D). Zdecydowanie ciężej jest się od takiego sprzedawcy uwolnić jak już zacznie gadać :D

Ale się rozpisałem... Starczy na dzisiaj chyba tego przynudzania... ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz