Tę notkę poświęcę tureckiej biurokracji. O ile jestem do biurokracji jako takiej przyzwyczajony (w końcu żyję w Polsce ^^), to uwierzcie mi w Polsce nie jest jeszcze tak źle, bo przynajmniej w internecie jest masa informacji na temat formalności, które trzeba dopełnić. Tutaj coś takiego jak powszechny dostęp do informacji nie istnieje. Żeby się czegoś dowiedzieć to trzeba się osobiście pofatygować albo zadzwonić i oczywiście znać język turecki...
Wspominam o tym wszystkim w kontekście mojej wizy. Byłem o tyle głupi, że uwierzyłem stronie tureckiej ambasady w Polsce i zamiast, jak większość praktykantów, kupić na lotnisku wizę turystyczną, to zachciało mi się być uczciwym i wykupiłem wizę dla stażystów w ambasadzie. W związku z tym wbili mi do paszportu pieczątkę (i powtórzyli to samo werbalnie w tureckiej ambasadzie), że najpóźniej miesiąc po przyjeździe muszę się zgłosić na policję i zgłosić swój pobyt. No i to był błąd - nigdy przenigdy nie wykupujcie wizy innej niż turystyczna jeśli przyjeżdżacie do Turcji na mniej niż 90 dni!
Zaczęło się od tego, że w pierwszym tygodniu mojego pobytu udałem się z moim mentorem na policję (jak było napisane na pieczątce). Tam odesłano nas na policję turystyczną, gdzie się nie udałem, bo uznałem, że szkoda mojego czasu. Jednak po niecałym miesiącu gdzieś tam wyczytałem, że mogą być problemy przy wyjeździe z Turcji więc postanowiłem jednak wystąpić o pozwolenie na pobyt. W międzyczasie dowiedziałem się, że nie wystarczy tam pójść - trzeba wcześniej się elektronicznie zapisać do kolejki. Strona, na którą trafiłem mnie po prostu przeraziła. Nie dość, że wygląda jak sprzed 15 lat to jeszcze jest praktycznie cała po turecku (a przypominam, że jest to strona gdzie rejestrujesz swój pobyt w Stambule, a więc przeznaczona w większości dla obcokrajowców...). A strona ta (rządowa!) wygląda tak: have fun!
Jakimś cudem udało mi się znaleźć formularz rejestracji na spotkanie, który był już po angielsku i zarejestrowałem się na 15 sierpnia, czyli na środę. W wymaganych dokumentach były 4 zdjęcia (nie mam pojęcia po co...), jakieś tam ksera z paszportu i dokument (na firmowym papierze) z firmy, w której się pracuje. W międzyczasie dowiedziałem się, że znajomi z innych krajów już tam byli i ich to kosztowało około 200 lir i dwa poranki w urzędzie, co nie do końca mnie ucieszyło, ale jak mus to mus...
Na szczęście mój szef miał wątpliwości czy papierek ma być z firmy czy IAESTE... No i zadzwonił dzisiaj do biura IAESTE na ITU. Tam mu powiedzieli, że jeśli ktoś jest w Turcji krócej niż 90 dni to żadnej rejestracji nie musi przechodzić, bo oni swoich stażystów zgłosili do odpowiedniego organu. To była już chyba czwarta wersja wymagań dotyczących wizy, ciekawe co usłyszę na lotnisku... ;] Mam nadzieję, że nie piątą i nie przyjdzie mi płacić jakiejś kary ;)
Tak więc, podsumowując, dostęp do informacji jest tutaj po prostu fatalny i wszystkie informacje są utajnione przed szarym człowieczkiem, jakby co najmniej dotyczyły bezpieczeństwa energetycznego kraju... ;] Przestrzegam zatem jeszcze raz - kupcie zwykła wizę turystyczną w razie pobytu na praktykach w Turcji (a jeśli zostajecie na dłużej niż 90 dni zafundujce sobie w międzyczasie wycieczkę do jakiejś Bułgarii i odświeżenie tym samym wizy)! Unikniecie dzięki temu masy formalności i kosztów.
No i na koniec cytat z basha, na który dzisiaj wpadłem w pracy, a który idealnie pasuje do tematu:
* rozmowa na temat dobrych RPG'ówA na zdjęciu znaczek, który spotkałem wczoraj między Topkapi a Muzeum Archeologicznym ;)Jeśli chcecie prawdziwego RPG z długimi dialogami, nieliniową fabułą, wieloma questami, trudnymi misjami i znaczącym wpływem losowości na grę, to idźcie coś załatwić w urzędzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz